Motto:
Bo ja zawsze myślałem, że ludzie się odwrócili od tamtego Kościoła właśnie za aborcję, in vitro i śluby homoseksualne (...) Galopujący Major
Galopujący Major ostatnio z troską pochylił się nad kondycją polskiego Kościoła. Obrazowe porównanie do bryły lodu otaczanej przez gorące wody wywarło na mnie ogromne wrażenie. Ale jeszcze większe - troska Galopującego o to, żeby polskie kościoły nie stały się puste, jak "na Zachodzie".
Diagnoza, cytowana w ramach motto jest druzgocząca. Kościół traci wiernych, bo nie zaprzecza swojej nauce, głoszonej od prawie dwóch tysięcy lat. I w tym miejscu pojawia się genialna porada równie genialnego Galopującego Majora - wystarczy, że Kościół zaprzeczy sam sobie i już kościoły będą pełne.
Jest rzeczą zabawną, kiedy osoba nie rozumiejąca idei Kościoła zaczyna udzielać mu dobrych rad. Oczywiście - jak widać na przykładach "Kościołów" dopuszczających aborcję, in vitro i śluby homoseksualne - dostosowanie się do świata zapełnia budynki. To znaczy akurat nie widać, ale co tam. Galopujący Major wie lepiej, że tak będzie. A jak nie będzie, to trudno, najwyżej przeprosi, że się pomylił. W końcu błądzić jest rzeczą ludzką.
Zresztą, Galopujący Major i tak bał się pójść dalej. Bo przecież rozumowanie należałoby poprowadzić dalej. Niechże się ten Kościół nie upiera tak przy tych swoich dogmatach i tradycjach. Niech zrezygnuje z niezgodnych z postępowymi standardami europejskimi twierdzeń o sakramentach, dekalogu, z przykazania miłości. A właściwie, co sobie będziemy żałować, niech jeszcze zrezgynuje z zacofanej teorii o istnieniu Boga. I już wszyscy spokojnie będą mogli się czuć pełnoprawnymi członkami Kościoła katolickiego, który wreszcie będzie "powszechny" nie tylko z nazwy, ale i z faktów. Tylko nie jestem pewien czy ktoś będzie do kościoła chodził, bo po pierwsze nie będzie po co, a po drugie to chyba kościoły trzeba będzie zlikwidować, przez wzgląd na to, aby nie urażać tych członków, którzy akurat są ateistami / agnostykami / innowiercami.
Ludzie nigdy nie będą lubić pouczania. To naturalne. Ale czy oznacza to automatycznie, że pouczanie jest do niczego niepotrzebne? Jeśli wierzymy, że dane postępowanie jest niesłuszne moralnie, to o tym mówimy. Nawet jeżeli kosekwencją nazwania osoby zabijającej drugiego człowieka zabójcą będzie to, że się na nas obrazi.
W imię jakich racji Kościół ma zaprzestać głoszenia swojej doktryny, tylko po to, żeby zapełnić kościoły nikt nie wie. Galopujący Major w swojej naiwności prawdopodobnie wierzy, że jeśli instytucja, która oparła swoje istnienie na głoszeniu uniwersalnej i niezmiennej Prawdy, tę Prawdę sobie będzie dowolnie zmieniać zależnie od oczekiwań hedonistycznych danego społeczeństwa, to będzie przyciągała wiernych. Czym wtedy będzie przyciagała? Atrakcyjnością budynku kościoła? Dobrą zabawą na niedzielnej mszy? Obawiam się, że konkurencji z koncertem Dody i tak nie wytrzyma.
Jeśli Kościół zaprzeczy temu, co głosił przez dwa tysiące lat, to zaprzeczy temu, na czym został zbudowany. Kto zaufa instytucji, która głosi, że jest depozytariuszem Prawdy i Prawdę tę sobie zmienia, żeby więcej ludzi przyszło? Kościół ma nawracać, a nie być nawracanym.
Niezależnie od tego, czy ilość wiernych na Mszy Świętej zadowoli wnikliwego agnostyka - obserwatora.
