Nasir Khamal Malik Nasir Khamal Malik
123
BLOG

Alicja T. - kolejne starcie

Nasir Khamal Malik Nasir Khamal Malik Polityka Obserwuj notkę 8

No więc wiemy już, że sąd drugiej instancji przychylił się do opinii, że Alicji Tysiąc należą się przeprosiny. Nadal nie mamy pewności co do tego dlaczego i za co.

Generalnie rzecz biorąc, nauczony tym, co działo się dotychczas we wszelkich historiach prawnych funkcjonujących wokół nieudawanego usuwania ciąży przez Alicję Tysiąc i jego następstw ,zaufanie w medialne relacje w tej sprawie mam kompletnie zerowe. Najnormalniej w świecie nie ufam żadnym mediom, które zajmują się tą sprawą i dotyczy to mediów o linii proaborcyjnej, antyaborcyjnej i tych, które w tej sprawie stoją okrakiem.

Załóżmy, że przyczyną tego, iż słynne orzeczenie ETPCz było w Polsce przedstawiane przez media niezgodnie z jego treścią z powodu prawniczej niewiedzy dziennikarzy. To samo w sobie jest problemem i sprawia, że zwykle dziennikarze relacjonujący jakiekolwiek wydarzenia z sali sądowej zwykle opowiadają głupoty - no ale trudno, widocznie istnieją braki kadrowe w mediach, a nadprodukcja prawników nie jest w stanie zapewnić dziennikarzom choćby możliwość skonsultowania się z niekoniecznie należącym do palestry prawnikiem.

Ale na litość... od publikacji tego orzeczenia minęło już kilka lat, a w mediach dalej funkcjonuje stara śpiewka. Otwieram sobie onetpowołujący się zresztą w nałówku na PAP i co widzę?

Tysiąc wywalczyła w Strasburgu zadośćuczynienie za to, że w Polsce nie pozwolono jej usunąć ciąży, choć urodzenie dziecka mogło grozić jej utratą wzroku.

Fajnie. Tyle że to jest oczywista nieprawda.

Trybunał odmówił Alicji Tysiąc odszkodowania za to, że w Polsce nie pozwolono jej dokonać aborcji. Odmówił uznania, że pomiędzy nieusunięciem ciąży i urodzeniem dziecka a pogorszeniem wzroku istniał związek przyczynowo skutkowy. Przyjął opinie lekarskie, wedle których stan zdrowia i jego zagrożenie nie uzasadniały możliwości dokonania legalnej aborcji w świetle polskiego prawa.

Przyznał za to Alicji Tysiąc zadośćuczynienie za krzywdy, jakie wywołać u niej miała niepewność co do tego, czy może legalnie usunąć ciążę w obliczu braku procedury odwoławczej.

Nie będę tutaj analizował zasadności takiego orzeczenia, choć mam swoje zdanie. Chcę tylko zasygnalizować skandal, jakim jest to, że media od kilku lat karmią nas papką ideologiczną, w której przekazują dla konkretnych celów nieprawdę.

 

Co ciekawe, na powszechną interpretację tego orzeczenia, wedle której Alicja Tysiąc miała dostać od Trybunału pieniądze za to, że nie mogła usunąć ciąży dał się nabrać m.in. właśnie Gość Niedzielny i ks. Gancarczyk.

Jeśli(!) wierzyć przeciekom z sali sądowej, w sprawie o ochronę dóbr osobistych miało chodzić m.in. o to, że zarzucił Alicji T. (i Trybunałowi) właśnie to, że wg GN dostała pieniądze za to, że nie mogła zabić swojego dziecka (=nie mogła usunąć ciąży). I podobno strona powodowa skwapliwie skorzystała z możliwości zarzucenia GN napisanie w tym przypadku nieprawdy. Bo to istotnie była nieprawda, choć dziwić może, że równie skwapliwie nie są przez Alicję Tysiąc pozywane inne media, także proaborcyjne, które tę nieprawdę nieustannie głoszą. Toć przecież takie przedstawianie sprawy uwłacza dobrom osobistym Trybunału i Alicji Tysiąc!

Problem polega na tym, że wielkiej różnicy dla akurat dóbr osobistych Alicji Tysiąc tutaj akurat nie ma - bo ona rzeczywiście domagała się odszkodowania za to, że ciąży usunąć nie mogła i w związku z tym (według niej) pogorszył się jej wzrok. Jak wielka jest dysproporcja pomiędzy uszczerbkiem dobrego imienia przy stwierdzeniu "bezskutecznie domagała się odszkodowania za niezabicie dziecka" i "skutecznie domagała się odszkodowania za niezabicie dziecka" pozostawmy swobodnej ocenie czytających...

 

I znowuż, opierając się (z ogromną dozą nieufności) na przekazie medialnym sprawy i uzasadnienia orzeczenia sądu w sprawie AT vs GN (że pobawimy się w modny, bo zachodni sposób określania spraw sądowych), można się poważnie zastanawiać nad tym, o co wysokiemu sądowi chodziło.

Sąd pierwszej instancji podobno stanął na stanowisku, że można aborcję nazywać zabójstwem, byle nie w odniesieniu do konkretnej osoby. Taki mały objaw schizofrenii, a cieszy. Kto powiedział, że sąd musi orzeczania uzasadniać w sposób spójny i logiczny?

Z tego, co usłyszałem, sąd drugiej instancji poszedł już w bardziej sensownym kierunku oceny intencji piszącego artykuł. Ocenił, że artykuł był wyrazem ataku na konkretną osobę, Alicję Tysiąc i wyrazem skrajnie negatywnych emocji w stosunku do tej osoby. Pomińmy groteskowe przywoływanie "mowy nienawiści", co do której nikt nie wie czym jest, za to fajnie można tym przyłożyć za zasadzie równie żałosnego "argumentum ad hitlerum" (nota bene wykorzystanego przez GN w tym artykule równie skwapliwie, jak przez lewicowców przypinających łatkę faszystów wszystkiemu, co ma inne poglądy...) - istotnie, prawo chroni dobra osobiste ludzi przed atakami motywowanymi przede wszystkim chęcią "przyłożenia" komuś, nawet jeśli głoszone opinie są w jakiś sposób uzasadnione.

Zastanowienie budzi jednak prawdopodobna (tak mówią w mediach) zabawa sądu w interpretację... nauczania katolickiego. W ramach obiektywnej oceny stanu faktycznego, równego traktowania obywateli i, last, but not least, rozdziału państwa od kościoła, sąd postanowił zinterpretować na ile nauczanie katolickie zobowiązuje katolika do pisania artykułów w duchu miłości do bliźniego i pacyfizmu. Strach pomysleć na ile przy takim toku myślenia pozwolić może sobie w artykule islamista, a na ile buddysta (satanistów ruszać nie będziemy, bo nie mają oficjalnej akceptacji państwowej).

Poniekąd pozwani sami się o to prosili, ponieważ podobno powoływali się na to, że nauczanie katolickie nakazuje im uznanie aborcji za zabójstwo, aborcjonistów za zabójców no i głoszenie tego publicznie. Więc sąd im oddał, co w dyskusji uznałbym za celne i zabawne (choć nieuzasadnione merytorycznie z punktu widzenia doktryny). Jednak kiedy staje się to elementem orzeczenia sądowego, osiąga efekt kuriozum.

Sąd świecki orzekający treść "właściwego" nauczania katolickiego i to, na ile osoba tego konkretnego wyznania może sobie pozwolić w artykule, aby nie zostało to uznane za naruszenie dobra osobistego?!

 

Mam nadzieję, że to tylko kolejna wpadka naszych dziennikarzy. Naprawdę liczę na to, że i tym razem źle zinterpretowali to, co stało się w sądzie...

TEN BLOG NIE BIERZE UDZIAŁU W KONKURSIE NA BLOG ROKU 2007 2008 2009 2010 2011 2012 SMSa wyślij lepiej do ukochanego/ukochanej albo na jakiś cel prawdziwie charytatywny... Zastrzeżenie To, że polecam danego bloga, nie oznacza jeszcze, że zgadzam się z poglądami jego autora. Polecane notki: Traktat Lizboński (analizy treści, opinie) Traktat Lizboński - notki na marginesie (I) Traktat Lizboński - notki na marginesie (II) Analizy prawne Związki partnerskie Domniemanie niewinności a lustracja Dobra osobiste a sprawa Kuronia Granice kompetencji sądu a kryptonim sprawy Rozdział państwa i Kościoła a wolność wypowiedzi Kościół De Ecclesia (do GM) Rozdział państwa i Kościoła a wolność wypowiedzi Sport Piłkarski poker Piłkarski poker cz. 2 Duch sportowy Tybet, sport i igrzyska Inne: Odpowiedzialność i normalne następstwo Etyka Radia ZET Sen wigilijny Filo- i antysemityzm

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka