Reprezentacja wróciła właśnie z wojaży po afrykańskim lądzie. Po heroicznej walce (obrona Częstochowy w ostatnich minutach) naszym orłom udało się wywalczyć remis z piłkarskim potentatem (okupowanym Irakiem) i honorową porażkę z gospodarzem (a wiadmo, jak trudno gra się z gospodarzami) przyszłej imprezy - RPA.
Nie wiem naprawdę jaki jest sens organizowania meczów towarzyskich reprezentacji po zakończeniu sezonu. Jak można "sprawdzić" przydatność piłkarzy drugiego sortu do kadry zestawiając ich w składzie, w którym nigdy nie grali i, zapewne, nigdy więcej nie będą grali? A może jest to szansa na to, że nasze gwiazdy, które nie łapią się do składu w zagranicznych ligach wreszcie zagrają jakiś mecz, żeby się ogrywali i łapali formę? Tylko po co to komu po zakończeniu sezonu, w czasie urlopowym? Ci, którzy jakimś cudem i byli w formie, i mieli miejsce w wyjściowym składzie swoich zespołów (dotyczy w zasadzie tylko kilku piłkarzy, najczęściej z polskiej ekstraklasy) i tak nie dojadą, bo mają wreszcie okazję wyleczyć zaległe urazy i dlaczego niby mają ryzykować swoje zdrowie w meczach o pietruszkę, co do których z góry wiadomo, że będą przebiegać "sparingowo"?
Ale za to kolejnych paru chłopaków mogło założyć koszulkę z orłem na piersi i mogą się od dzisiaj nazywać reprezentantami, bo przecież mecze były oficjalne. No i paru działaczy mogło pozwiedzać świat.
Działaczom też się coś od życia należy tytułem odpoczynku od wyczerpującej pracy nad ustalaniem kto w przyszłym sezonie jednak będzie grał w której lidze. A - jak co roku - jest to najbardziej zagadkowa sprawa międzysezonowa. Wprawdzie ktoś może narzekać, że wolałby w tym czasie emocjonować się transferami, ale ponieważ u nas transfery są równie mizerne co standard stadionów, to PZPN woli zadbać o igrzyska na gruncie barażowym.
A baraże mamy u nas specyficzne. Nie ma sensu wzorować się na angielskich rozwiązaniach, gdzie baraże są rozgrywane na boisku. Naszym polskim rozwiązaniem są baraże toczone przed komisjami kolejnych organów sportowych i sądami powszechnymi.
Bo czyż nie jest ciekawiej, jeśli kluby będą się spierać na sali sądowej o to, który z nich ma większe długi i bardziej zasługuje na degradację?
Albo o to, jaki jest okres przedawnienia korupcji?
Kiedy na tydzień przed ogłoszonym terminem meczów barażowych Ekstraklasa S.A. ciągle nie może się od PZPN doprosić oficjalnego potwierdzenia daty tychże meczów?
Kiedy drużyny, które zgodnie z regulaminem spadły, nagle mają grać w barażach, a te z baraży zostają w lidze bezwarunkowo?
Kiedy kibic może się zastanawiać dlaczego jedne zadłużone kluby nie dostają licencji, a inne zadłużone kluby takową dostają?
Kiedy nikt nie wie dlaczego na braku licencji jednego klubu korzystają wyłącznie kluby ekstraklasy, a nie kluby z pierwszej ligi, które zajęły czołowe miejsca w rozgrywkach i szansy walki o "zwolnione" miejsce nie dostają?
To jest nasza piłka nożna. I jesteśmy z niej dumni.
Komentarze